Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
A u mnie to było tak ;)
#1
Od początku sierpnia zaczynam w końcu treningi z trenerem personalnym. Spotykamy się 2 razy w tygodniu, jest super. Bodajże polowa września 2015 zaczyna boleć mnie lewa łopatka (ból jakby mi ktoś wbijał gwóźdź pod nią).
I tak sobie to trwa aż do października kiedy to dochodzi do tego mrowienie całej lewej strony z wyjątkiem ręki. Wtedy trenerka wydaje zakaz ćwiczeń i każe iść do lekarza żeby sprawdzić co to. Szybko załatwiam interniste, dostaje skierowanie na RTG w którym jest skrzywienie. Dostaje skierowanie na rehabilitację. Cierpliwie czekam z moimi objawami aż do stycznia, po czym lek rehabilitacji każe zrobić rezonans  prywatnie. I wyznacza mi rehabilitację za 1,5 roku. Znowu czekanie na wyciągnięcie do Luxmedu. Połowa lutego neurolog, tydzień później rezonans kręgosłupa, wynik torbiele wzdłuż kręgosłupa i coś widać w kregosłupie szyjnym. Skierowanie do szpitala na dalszą diagnostykę. Trafiłam tam 21 czerwca (trochę z mojej winy bo chciałam być już po wakacjach). 22 punkcja, 23 rezonans głowy, po południu pada przypuszczalna diagnoza SM, ale czekamy na wyniki punkcji. Tak mijają kolejne dni, aż w końcu 26 przyszły wyniki potwierdzające. I od tego dnia wszystko jest inaczej. Mama skompletowała mi kartoteki żeby znaleźć wcześniejsze rzuty. I oto strzał w dziesiątkę. Maj 2012 podejrzenie zapalenia nerwu wzrokowego. Niestety nie zdiagnozowane bo zaszlam w ciąże i nikt nie chciał zrobić ani TK ani RM.
Teraz powoli ogarniam temat i czekam cierpliwie do 17 sierpnia na leki z programu.

Zapomniałabym dodać że teraz czuje się całkiem ok, męczą mnie tylko wizyty u lekarzy
Odpowiedz
#2
Hej ja też miałam myślę 1 rzut 5 lat temu. Nikt się nie zorientował - i dobrze. Pamiętam, że neurolog z NFZ po zwykłym badaniu neuro na kozetce wykluczył sm (haha), strasznie sie dusiłam, mój układ odpornościowy szalał po kolejnych zmanach antybiotyków, pulmolog zachodził w głowę co mi jest - poddał się. Po kilku m-cach objawy ustąpiły same... Przynajmniej 5 lat żyłam w błogiej nieświadomości. Odkąd mam zdiagnozowane CIS inaczej patrzę na świat
Odpowiedz
#3
Mufa nie wiem jak Tobie ale zanim Ja zostałam zdiagnozowana, to minął około rok i dla mnie to był najgorszy czas, diagnoza była w pewnym sensie ulga, ze wiem co mi jest i mogę z tym czymś w końcu walczyć.
Odpowiedz
#4
(04-08-2016, 00:27)Joanna napisał(a): Mufa nie wiem jak Tobie ale zanim Ja  zostałam zdiagnozowana, to minął około rok i dla mnie to był najgorszy czas, diagnoza była w pewnym sensie ulga, ze wiem co mi jest i mogę z tym czymś w końcu walczyć.

U mnie poszło szybko z diagnozą, bo odkąd trafiłam do neurologa w Katowicach (LuxMed) to już mogłam się oswajać z myślą o SM, bo z takim podejrzeniem robili mi rezonans. Jak poszłam z wynikami i skierowała mnie do szpitala na dalszą diagnostykę to byłam w miarę spokojna (przecież to nie może mi się przytrafić, jestem mega sprawna -takie myśli krążyły mi po głowie. Piątek miał być dniem wypisu i gdy usłyszałam, że dalej czekamy to wtedy coś we mnie pękło i poryczałam się. Do wtorku zdążyłam sobie wszystko poukładać i było już znośnie. Wiadomo, że kilka razy w nocy puszczają się łezki, ale szybko odpędzam złe myśli i jest dobrze.

Zanim zaczęłam się diagnozować to byłam na 100% pewna, że przesadziłam z treningami i stąd ból Uśmiech
Odpowiedz
#5
Ja niby tez prawie od początku wiedziałam na co mogę chorować i  w celu potwierdzenia lub wykluczenia byłam kierowana  do szpitala. Wykluczyć się nie dało i przez około rok a w sumie po pół roku, już było wiadomo co mi jest ale diagnoza na piśmie była po roku. W międzyczasie różne badania na inne choroby i ta niepewość mnie dobijala. Dlatego u mnie diagnoza była w pewnym sensie ulga  bo wiedziałam juz z czym walczę . Po jakimś czasie przyszła zlosc, że czemu mnie to spotkało i czasami też gdzies łezka poleci ale ogólnie staram się trzymać w garści i robić wszystko, żeby było dobrze i cieszyć się tym co mam bo są o wiele gorsze choroby na tym świecie. 
Odpowiedz
#6
Otóż to Joanna. Jak poszłam do lekarki od programu to nawet się śmiałam że to aż dziwne że mam SM bo przecież byłam pewna że raczysko mnie zje, no bo przecież jak to wszyscy w rodzinie na to umierają
Odpowiedz
#7
Ja po analizie mojego zdrowia doszłam do wniosku że 7 lat temu to nie był udar tylko pierwszy ale silny rzut SM i tak sobie żyłam te 7 lat w niewiedzy a teraz jestem przerażona przed oczami mam wózek i ja na nim ale się nie poddaję i walczę
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości