14-12-2017, 15:53
Cześć.
Nie wiem, od czego zacząć...
Choruję na 3 potwierdzone choroby autoimmunologiczne - mam mix Gravesa-Basedowa z Hashimoto (czyli jednocześnie te dwie) oraz bielactwo.
W połowie sierpnia tego roku, po nieco stresujących i ciężkich chwilach w życiu, zaczęłam się gorzej czuć. Trafiłam do internisty, który skierował mnie do laryngologa w trybie natychmiastowym, w przeciągu 5 minut - ten wykluczył zapalenie zatok i również od razu poszłam do neurologa. Skarżyłam się na silne mdłości, osłabienie, bóle głowy, bóle oczu, bolało dotykanie okolic oczodołów i miałam wrażenie, że mi oczy wypycha. Neurolog zlecił tomografię z kontrastem, przed którą wykonałam badania Ft3, Ft4 i TSH (bo kontrastu się nie podaje, gdy tarczyca nie jest stabilna). TSH niewykrywalne, choć zaledwie 3 miesiące wcześniej było lekko zawyżone. Tomografię zrobiono bez kontrastu, wyszło wszystko ok. W toku dalszych poszukiwania przyczyn neurolog pozlecał różne inne badania - a to pod kątem cukrzycy typu 1, a to jakieś inne. Udałam się do prywatnego laboratorium porobić wskazane badania w całych, kompletnych pakietach. Laboratorium nakazało mi się natychmiast zgłosić do szpitala zakaźnego. Wyniki pokazywały ostre wirusowe zapalenie wątroby typu A. W mediach już wspominano o tym, że jest epidemia.
Początkowo w szpitalu lekarze nie byli pewni, bo część objawów nie przypominała żółtaczki, podejrzewano autoimmunologiczne zapalenie wątroby - i tu nawiązuje do informacji o tych trzech chorobach. Mój organizm bardzo się nienawidzi, a lekarze idą w kierunku chorób autoagresywnych. Zostałam na oddziale. Byłam po dwóch tygodniach zbyt zmęczona, by coś zauważyć (mieszkam sama). Opadła mi powieka prawego oka, oko było takie "znudzone". Zauważyła to moja mama. Zgłosiłam to lekarzom. Zlecono mi rezonans głowy z kontrastem, którego mi ostatecznie nie podano. Rezonans wyszedł okej. Neurolog w szpitalu zakaźnym zalecił dalszą diagnostykę pod katem miastenii, do załatwienia po wyjściu ze szpitala, a także po przejściu żółtaczki pokarmowej. W ten sposób lekarze wykluczyli stwardnienie rozsiane. Ale czy słusznie? Czy brak zmian w obrazie rezonansu to już, załatwione?
W międzyczasie bywało różnie, od tego września. Przeziębiłam się, moje TSH zdążyło skoczyć z niewykrywalnego do poziomu 70. Oko opadało wieczorami, nawracało czasem to uczucie rozpierania w oku, niekiedy też widziałam gorzej. Miałam też dziwną sytuację, gdy mój przełyk pracował słabiej, po czym zaczęła mi samoistnie otwierać się buzia i musiałam ją zamykać ręką, ale po pół godzinie przeszło - przełykałam normalnie, a buzia się domknęła i żuchwa nie opadała. Zdarza się, że męczy mnie przeżuwanie jedzenia, wolę jeść rzeczy miękkie i płynne, od wielu lat tak mam, więc nie wiem, czy to odzwyczajenie, czy objaw?
Moja przyjaciółka pracuje w klinice oka, więc mnie tam przebadano, odkryto orbitopatię tarczycową (nikt nigdy się nie interesował tym, czy choroba Gravesa-Basedowa nie wpłynęła na oczy, ponieważ nie miałam żadnych typowych dla choroby zmian w wyglądzie, a sama nie miałam pojęcia, że ktoś powinien był to zbadać!). Zlecono USG oczu, niedawno wykonane. Obrzęki mięśni gałek ocznych. Lekarz skomentował: albo tarczyca, albo inne choroby autoagresywne.
Od dwóch tygodni nie jestem w stanie funkcjonować. Bolą mnie oczy, oczodoły. Boli mnie twarz. Bolą mnie mięśnie, jestem zmęczona. Ciągle zmęczona. Oczy robią się czerwone, ale nie zawsze. Obraz jest zamglony, czasami mam wrażenie, że wypłowiały. Mam koszmarne mdłości (kontrolnie zbadałam wątrobę - jest okej). Uczucie, że coś mam w przełyku, nisko, ale nie wiem co. Od zawsze jestem skrajnym zmarzluchem, uwielbiałam gorąco, ale od niedawna, gdy jest mi gorąco, męczę się, mam duszności od razu, kołatania. Sztywnieje mi kark, boli. A za chwilę po kręgosłupie przebiega dreszcz. Czuję jakby zakwasy w mięśniach, bez powodu, ponieważ nie jestem aktywna fizycznie (okres rekonwalescencji po żółtaczce zabrania aktywności, ale dużo spaceruję). Miewam zawroty głowy i minimalne zachwiania równowagi - chodzi mi o to, że czasem czuję, że to, co naturalnie trzyma człowieka w pionie, u mnie musi być wysilone; że muszę pobalansować ciałem, gdy wstaję z krzesła, inaczej polecę.
Jestem wyczerpana. Samotna. Według moich rodziców nic mi nie jest (jestem osobą dorosłą, ale wiecie, chodzi mi o to, gdy trafiasz do szpitala, a rodzina na to: eee, przesadzasz). Wymyślam. Panikuję.
Staram się nie panikować.
Zastanawiam się, czy nie zbyt pochopnie wykluczono SM i czy to możliwe, by rezonans niczego nie pokazał w obrazie? Mam Wkrótce wizytę u neurologa, boję się, że o czymś zapomnę, że coś przeoczę, że o czymś nie powiem. Że mnie zbyje, a ja nie wiem, co się dzieje. Jeśli chodzi o miastenię - zrobiłam badanie z krwi, które nie potwierdza, ale i nie wyklucza miastenii i oczywiście tę opcję również biorę pod uwagę, ale wydaje mi się, że miastenia nie dawałaby aż takich dolegliwości.
Od zachorowania na żółtaczkę nie mam życia, nawet jeśli sama żółtaczka już mi nie dokucza. Nie mam siły wyjść do znajomych, nie chcę siedzieć z tą ciężką miną, ale nie mam siły. Chciałabym znowu być sobą, młodą osobą pełną energii, ale po prostu nie mogę fizycznie.
Czy dla Was brzmi to znajomo? Jak jest z rezonansem?
Nie wiem, od czego zacząć...
Choruję na 3 potwierdzone choroby autoimmunologiczne - mam mix Gravesa-Basedowa z Hashimoto (czyli jednocześnie te dwie) oraz bielactwo.
W połowie sierpnia tego roku, po nieco stresujących i ciężkich chwilach w życiu, zaczęłam się gorzej czuć. Trafiłam do internisty, który skierował mnie do laryngologa w trybie natychmiastowym, w przeciągu 5 minut - ten wykluczył zapalenie zatok i również od razu poszłam do neurologa. Skarżyłam się na silne mdłości, osłabienie, bóle głowy, bóle oczu, bolało dotykanie okolic oczodołów i miałam wrażenie, że mi oczy wypycha. Neurolog zlecił tomografię z kontrastem, przed którą wykonałam badania Ft3, Ft4 i TSH (bo kontrastu się nie podaje, gdy tarczyca nie jest stabilna). TSH niewykrywalne, choć zaledwie 3 miesiące wcześniej było lekko zawyżone. Tomografię zrobiono bez kontrastu, wyszło wszystko ok. W toku dalszych poszukiwania przyczyn neurolog pozlecał różne inne badania - a to pod kątem cukrzycy typu 1, a to jakieś inne. Udałam się do prywatnego laboratorium porobić wskazane badania w całych, kompletnych pakietach. Laboratorium nakazało mi się natychmiast zgłosić do szpitala zakaźnego. Wyniki pokazywały ostre wirusowe zapalenie wątroby typu A. W mediach już wspominano o tym, że jest epidemia.
Początkowo w szpitalu lekarze nie byli pewni, bo część objawów nie przypominała żółtaczki, podejrzewano autoimmunologiczne zapalenie wątroby - i tu nawiązuje do informacji o tych trzech chorobach. Mój organizm bardzo się nienawidzi, a lekarze idą w kierunku chorób autoagresywnych. Zostałam na oddziale. Byłam po dwóch tygodniach zbyt zmęczona, by coś zauważyć (mieszkam sama). Opadła mi powieka prawego oka, oko było takie "znudzone". Zauważyła to moja mama. Zgłosiłam to lekarzom. Zlecono mi rezonans głowy z kontrastem, którego mi ostatecznie nie podano. Rezonans wyszedł okej. Neurolog w szpitalu zakaźnym zalecił dalszą diagnostykę pod katem miastenii, do załatwienia po wyjściu ze szpitala, a także po przejściu żółtaczki pokarmowej. W ten sposób lekarze wykluczyli stwardnienie rozsiane. Ale czy słusznie? Czy brak zmian w obrazie rezonansu to już, załatwione?
W międzyczasie bywało różnie, od tego września. Przeziębiłam się, moje TSH zdążyło skoczyć z niewykrywalnego do poziomu 70. Oko opadało wieczorami, nawracało czasem to uczucie rozpierania w oku, niekiedy też widziałam gorzej. Miałam też dziwną sytuację, gdy mój przełyk pracował słabiej, po czym zaczęła mi samoistnie otwierać się buzia i musiałam ją zamykać ręką, ale po pół godzinie przeszło - przełykałam normalnie, a buzia się domknęła i żuchwa nie opadała. Zdarza się, że męczy mnie przeżuwanie jedzenia, wolę jeść rzeczy miękkie i płynne, od wielu lat tak mam, więc nie wiem, czy to odzwyczajenie, czy objaw?
Moja przyjaciółka pracuje w klinice oka, więc mnie tam przebadano, odkryto orbitopatię tarczycową (nikt nigdy się nie interesował tym, czy choroba Gravesa-Basedowa nie wpłynęła na oczy, ponieważ nie miałam żadnych typowych dla choroby zmian w wyglądzie, a sama nie miałam pojęcia, że ktoś powinien był to zbadać!). Zlecono USG oczu, niedawno wykonane. Obrzęki mięśni gałek ocznych. Lekarz skomentował: albo tarczyca, albo inne choroby autoagresywne.
Od dwóch tygodni nie jestem w stanie funkcjonować. Bolą mnie oczy, oczodoły. Boli mnie twarz. Bolą mnie mięśnie, jestem zmęczona. Ciągle zmęczona. Oczy robią się czerwone, ale nie zawsze. Obraz jest zamglony, czasami mam wrażenie, że wypłowiały. Mam koszmarne mdłości (kontrolnie zbadałam wątrobę - jest okej). Uczucie, że coś mam w przełyku, nisko, ale nie wiem co. Od zawsze jestem skrajnym zmarzluchem, uwielbiałam gorąco, ale od niedawna, gdy jest mi gorąco, męczę się, mam duszności od razu, kołatania. Sztywnieje mi kark, boli. A za chwilę po kręgosłupie przebiega dreszcz. Czuję jakby zakwasy w mięśniach, bez powodu, ponieważ nie jestem aktywna fizycznie (okres rekonwalescencji po żółtaczce zabrania aktywności, ale dużo spaceruję). Miewam zawroty głowy i minimalne zachwiania równowagi - chodzi mi o to, że czasem czuję, że to, co naturalnie trzyma człowieka w pionie, u mnie musi być wysilone; że muszę pobalansować ciałem, gdy wstaję z krzesła, inaczej polecę.
Jestem wyczerpana. Samotna. Według moich rodziców nic mi nie jest (jestem osobą dorosłą, ale wiecie, chodzi mi o to, gdy trafiasz do szpitala, a rodzina na to: eee, przesadzasz). Wymyślam. Panikuję.
Staram się nie panikować.
Zastanawiam się, czy nie zbyt pochopnie wykluczono SM i czy to możliwe, by rezonans niczego nie pokazał w obrazie? Mam Wkrótce wizytę u neurologa, boję się, że o czymś zapomnę, że coś przeoczę, że o czymś nie powiem. Że mnie zbyje, a ja nie wiem, co się dzieje. Jeśli chodzi o miastenię - zrobiłam badanie z krwi, które nie potwierdza, ale i nie wyklucza miastenii i oczywiście tę opcję również biorę pod uwagę, ale wydaje mi się, że miastenia nie dawałaby aż takich dolegliwości.
Od zachorowania na żółtaczkę nie mam życia, nawet jeśli sama żółtaczka już mi nie dokucza. Nie mam siły wyjść do znajomych, nie chcę siedzieć z tą ciężką miną, ale nie mam siły. Chciałabym znowu być sobą, młodą osobą pełną energii, ale po prostu nie mogę fizycznie.
Czy dla Was brzmi to znajomo? Jak jest z rezonansem?