Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Nowa praca - czy mówić o chorobie
#11
(13-05-2016, 22:44)WilkMorski napisał(a): Ja nie mówiłem w pracy. Nie ma takiej potrzeby, a nie chcę być traktowany ulgowo.


Potwierdzam. Też nic nikomu nie mówiłem. Znając życie i środowisko w jakim pracuje to gdybym się przyznał wcale bym lepiej nie miał. Z własnych doświadczeń wiem, że ludzie jeszcze chyba zbyt mało wiedzą o naszej chorobie i można zostać pięknie napiętnowanym. Póki nie widać - nikt nie musi nic wiedzieć i tyle [emoji3]


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Odpowiedz
#12
U mnie w firmie większość wie na co choruje i nikt z tego nie robi problemu. Wcale też nie mam lżej niż inni. No i najważniejsze - nie traktują mnie jak trędowatego, tylko od czasu do czasu ktoś spyta o zdrówko.
Odpowiedz
#13
Ha, trudne pytanie. To zależy od charakteru pracy i ludzi, z którymi przyjdzie pracować, w tym przede wszystkim szefostwa. Ja zaczęłam pracę tuż po diagnozie (przyjęli mnie w maju, pierwszy rzut miałam w czerwcu, a pracę zaczęłam od października) i wszyscy wiedzieli o mojej sytuacji, w niczym to nie przeszkadzało, ale ja pracuję jako nauczyciel akademicki w państwowej uczelni. Nie bez znaczenia jest to, że nie tylko mnie zależało na tej uczelni, ale też uczelni w jakimś stopniu zależało na mnie. Ta praca jest wprost wymarzona dla chorych na SM: do pracy chodzi się tylko na zajęcia ze studentami, a co do całej reszty, to są terminy, do których trzeba coś wykonać, ale sama decyduję, kiedy to wykonuję. Nawet nie śmiem zatem doradzać czegoś osobom, które mają bardziej "normalną" pracę, taką w miejscu pracy na 8 lub więcej godzin, z szefem nad głową. Na pewno jest to bardzo trudne zagadnienie. Obowiązku informowania o chorobie nie ma na rozmowie kwalifikacyjnej, ale trzeba będzie powiedzić na badaniach przed przyjęciem do pracy, więc sprawa wypłynie tak czy inaczej.
Odpowiedz
#14
Hej, odgrzewam temat Uśmiech
We wrzesniu zmienilam stanowisko, dostalam duzy awans w mojej korpo. Niestety, nowe stanowisko jest bardzo stresujace i wyczerpujace (psychicznie i emocjonalnie bardziej, niz fizycznie, no bo jednak siedze na tylku przy biurku).
W zwiazku z tym obciazeniem odkad zaczelam, czuje sie zle. Mialam jeden rzut w polowie wrzesnia, kolejny pod koniec pazdziernika...
Nie wiazalam tego z praca, ale wyjechalismy z chlopakiem 2 tygodnie temu na weekend za miasto i czulam sie jakby mi nic doslownie nie dolegalo. Wrocilam do pracy i po kilku dniach powtorka z rozrywki... Wiem, ze to siedzi w glowie, staram sie zlapac dystans, ale coraz czesciej mysle, ze to nowe stanowisko moze byc zwyczajnie nie dla mnie. Zwlaszcza, ze teraz czuje sie troche, jakbym siedziala na bombie, no bo te rzuty przyspieszyly, jak zmienilam prace.
I teraz mam takie watpliwosci, bo boje sie, ze jesli podejme jakies kroki, to zaczne pozwalac SM, by rzadzilo moim zyciem bardziej, niz bym chciala... Jakies madre rady i przemyslenia od Towarzyszy Broni? Bede bardzo wdzieczna Uśmiech
You are never too old to set a new goal or to dream a new dream...
Odpowiedz
#15
Areliee trudno coś podpowiedzieć. Dla jednych praca jest wybawieniem, dzięki niej nie myślą o chorobie, innym praca nie służy. Na pewno stresująca i mocno obciążająca praca nie jest dobra dla nikogo, nawet dla zdrowego. My chorzy na pewno powinniśmy zachować umiar i dostosować prace do swoich możliwości. Jeżeli czujesz, że Ci szkodzi, to warto by było się zastanowić nad zmianą albo jeżeli masz taką możliwość, pracować mniej i więcej odpoczywać. Oczywiście Ty sama będziesz wiedziała i czuła czy dasz rade. Warto czasami posłuchać organizmu, bo jak przyjdzie rzut, to może Cię z pracy wykluczyć nawet na kilka miesięcy. Obecnie ja mam taką sytuację. Miałam rzut, teraz jestem na oddziale rehabilitacji. W pracy nie ma mnie już prawie miesiąc i do końca roku na pewno nie będzie. Tez nie zwracałam uwagi na sygnały, które dawał mi organizm. W końcu sam powiedział stop.
Odpowiedz
#16
Areliee

Trudna sprawa, ciężko tu coś radzić. Mogę tylko opowiedzieć, jak to było w moim przypadku, bo w sumie sytuacja była dość podobna o tyle, że też zaczęłam nową pracę właściwie równocześnie z diagnozą SM, też miałam na początku ogromne ambicje, też się nie oszczędzałam i też miałam (tyle że dopiero po kilku miesiącach) serię rzutów. Przyznam, że wtedy mnie trochę otrzeźwiło. Uświadomiłam sobie z całą mocą, że wbrew temu, co mi się na początku wydawało, nie mogę mierzyć sił na zamiary i że mam swoje ograniczenia, trudno. Dotarło do mnie, że przecież życie mam tylko jedno i nie chcę go spędzić zaharowując się do nieprzytomności i lecząc potem efekty w szpitalu, aż wreszcie całkiem oślepnę i przestanę chodzić. Od tamtej pory przystopowałam, owszem, raz na jakiś czas jakieś małe badania, współudział w grancie, jakaś kopnferencja, artykuł, publikacja, ale nic na siłę i bez złudzeń, że napiszę 3 artykuły miesięcznie przygotowując się nocami do zajęć ze studentami. Zaczęłam bardziej szanować siebie i swoje zdrowie. Ale wiem, że mogłam sobie na to pozwolić, bo po pierwsze, taki jest ten charakter tej pracy, że można sobie samemu regulować jej intensywność i że nie ma nad głową szefa, który coś każe zrobić już, teraz i najlepiej na wczoraj, a po drugie, nie mam noża na gardle pod względem finansowym. Twoja sytuacja może być zupełnie inna i dlatego nie śmiem nic radzić, opowiadam tylko, jak było ze mną.
Odpowiedz
#17
Hej.
Decyzja czy mówić o SM w pracy jest trudna bo nie wiadomo czy nas nie zwolnią. Ja po powrocie z macierzyńskich niestety co chwilę byłam na zwolnieniach (zwylke zaostrzenia astmy) i tak często brałam antybiotyk i do roboty. Niestety miałam częsty kontakt z ludźmi (często z grypą lub innymi dodatkami). W taki to sposób dorobiłam się przewlekłej niwydolności nerek. Ale już w tym roku bardziej zadbałam o siebie i nic na siłę. Co do pracy to wszyscy wiedzieli, że ciągle coś mi jest i stwierdziłam, że wolę powiedzieć (przecież tego nie ukradłam). Gdybym nie mówiła o tym to za plecami miałabym z 10 różnych chorób a nie 4. W sumie z dyrką nie rozmawiałam osobiście ale zapewne i do niej dotarło. Na moje szczęście ona nie lubi zwalniać bo woli jak pracownik się zwolni a ja nie mam zamiaru tego robić, zwłaszcza że w tym roku trafiłam do arhiwum i mam spokojniej Uśmiech
Odpowiedz
#18
Stwardnienie rozsiane dopadło mnie w poprzedniej pracy. Od razu powiedziałam w czym rzecz - szefostwo i współpracownicy zareagowali normalnie tzn. albo neutralnie lub wspierająco. Pół roku temu zmieniłam pracę. Dla własnego komfortu i spokoju sumienia - o SM powiedziałam podczas rozmowy kwalifikacyjnej (to była jedna z 6 rozmów, na każdej mówiłam on chorobie, zaproponowano mi umowę w dwóch miejscach). Też jest ok. Moim zdaniem, dla własnego komfortu, lepiej mówić.
Odpowiedz
#19
Mam takie samo podejście, anula. Jak już tu pisałam - też mówię wprost. Nie ma co robić wielkiego halo z choroby. Wydaje mi się,że jak inni widzą, że traktujemy to normalnie, nie wstydzimy się choroby ani jej nie ukrywamy - to też podchodzą do nas chorych normalnie.
Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy...  Uśmiech
Odpowiedz
#20
odgrzewam stary temat Uśmiech

nie chodzi o nowa prace, ale o taka, w ktorej juz pracuje kilka lat.

W mojej obecnej pracy chcialabym albo zredukowac czas pracy (do np. 5 h lub 6 h dziennie) albo pracowac nadal na pelen etat i poprosic o stala prace zdalna (np. 3 dni z domu, a 2 dni z biura) ale wlasnie ... jakos obawiam sie powiedziec jaka jest przyczyna tej prosby =/ mam obawy by powiedziec o chorobie. Czuje duzy dyskomfort by o tym mowic.

Wiem, ze juz kilka osob sie wypowiadalo w tym temacie i to bedzie tak czy inaczej tylko moja decyzja, ale jak jest u Was obecnie? w pracy wiedza czy nie wiedza?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości