Witam po dłuższej przerwie, mam drugi rzut...
Objawy które opisywałem zimą po kilku tygodniach od ostatniego wpisu w lutym w końcu ustąpiły, jeden po drugim. I przez 5 miesięcy był względny spokój, tylko w tym lewym oku odczuwałem czasami uczucie wciskania palca w oko.
W ostatnią sobote sześć dni temu po wstaniu rano z łóżka dostałem silnych zawrotów głowy. Przy wstawaniu wirowało wszystko wokół przez ok. 10sek, i przy kładzeniu głowy na łóżko tak samo, aż brało na mdłości. Może to głupie ale ucieszyłem się, że teraz trafie do szpitala i mnie zdiagnozują w końcu (mimo iż zawroty wyglądały na pochodzenia układowego). Miałem pojechać na SOR w niedziele wieczorem gdy brat wróci z wyjazdu. "Niestety" w niedziele po południu zawroty ustąpiły. Tzn. ustąpiły zawroty w sensie wirowanie przy zmianie pozycji, bo pozostało uczucie takiej jakby niepewności, niestabilności przy chodzeniu. Wieczorem natomiast wróciło uczucie spiętej prawej łydki i szarpnięcia różnych mięśni - identyczne jak zimą. Zacząłem się też zastanawiać czy bóle głowy które miałem od ok. 2tyg. nie mają z tym jakiegoś związku.
We wtorek pojechałem do neurologa (innego niż poprzednio). Sympatyczna pani wysłuchała moich objawów, obejrzała sobie mri głowy z lutego (znalazła te miejsca opisane jako naczyniopochodne i powiedziała że nie wyglądają jak demielina), sprawdziła odruchy (wszystkie w normie) i.... przepisała przychotropy :/ Według niej MRI z lutego to świeże MRI, a weekendowe zawroty to najprawdopodobniej tylko położeniowe zawroty spowodowane oderwanymi otolitami.
Teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiłem, że pokazałem jej to mri, może dostałbym skierowanie na nowe...
Zastanawia mnie też wynik ujemny próby Romberga przy objawie zaburzenia równowagi.
Objawy które opisywałem zimą po kilku tygodniach od ostatniego wpisu w lutym w końcu ustąpiły, jeden po drugim. I przez 5 miesięcy był względny spokój, tylko w tym lewym oku odczuwałem czasami uczucie wciskania palca w oko.
W ostatnią sobote sześć dni temu po wstaniu rano z łóżka dostałem silnych zawrotów głowy. Przy wstawaniu wirowało wszystko wokół przez ok. 10sek, i przy kładzeniu głowy na łóżko tak samo, aż brało na mdłości. Może to głupie ale ucieszyłem się, że teraz trafie do szpitala i mnie zdiagnozują w końcu (mimo iż zawroty wyglądały na pochodzenia układowego). Miałem pojechać na SOR w niedziele wieczorem gdy brat wróci z wyjazdu. "Niestety" w niedziele po południu zawroty ustąpiły. Tzn. ustąpiły zawroty w sensie wirowanie przy zmianie pozycji, bo pozostało uczucie takiej jakby niepewności, niestabilności przy chodzeniu. Wieczorem natomiast wróciło uczucie spiętej prawej łydki i szarpnięcia różnych mięśni - identyczne jak zimą. Zacząłem się też zastanawiać czy bóle głowy które miałem od ok. 2tyg. nie mają z tym jakiegoś związku.
We wtorek pojechałem do neurologa (innego niż poprzednio). Sympatyczna pani wysłuchała moich objawów, obejrzała sobie mri głowy z lutego (znalazła te miejsca opisane jako naczyniopochodne i powiedziała że nie wyglądają jak demielina), sprawdziła odruchy (wszystkie w normie) i.... przepisała przychotropy :/ Według niej MRI z lutego to świeże MRI, a weekendowe zawroty to najprawdopodobniej tylko położeniowe zawroty spowodowane oderwanymi otolitami.
Teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiłem, że pokazałem jej to mri, może dostałbym skierowanie na nowe...
Zastanawia mnie też wynik ujemny próby Romberga przy objawie zaburzenia równowagi.