Hej, jestem już po badaniach w szpitalu i po punkcji ufff. Na wyniki mam czekać ok 2-3 tyg, więc nie zaprzątam sobie narazie głowy co tam może wyjść.
Jeśli chodzi o punkcję to:
-nie dostałam nic przeciwbólowego ani nic na uspokojenie, choć wielokrotnie zgłaszałam, że tego będę potrzebować... Prawdopodobnie było to spowodowane cięciami finansowymi w szpitalu dosłownie na wszystkim co można (długo by o tym pisać...) Na szczęście krótka ale życzliwa rozmowa z młodą lekarką, która miała mi to badanie wykonać, spowodowała u mnie zaskakujące poczucie spokoju :-) Dopiero w zabiegowym przy kolejnych próbach zaczęłam się spinać i denerwować. Ogólnie były 4 wkłucia
ale dałam radę. Nie rozpatrywałabym tego badania w kontekście bólu, raczej czegoś mało przyjemnego. Ale najwięcej złego robi rozpasna wyobraźnia ;-)
Po samym badaniu leżenie z podpiętą kroplówką 1500ml. I każdy mówił co innego: pielęgniarki 2h, lekarze 12-24h... Nie wiem jak w innych szpitalach, ale tu gdzie ja byłam jest ogromny deficyt personelu. Doczekanie się pielęgniarki z basenem graniczyło z cudem, więc korzystałam z pampersów - co było wybawieniem w trakcie tak dużego nawadniania... Pieluchy oczywiście własne bo wszystko limitowane... Bólu głowy nie miałam, ale napięcie w szyi i barkach pojawiło się po 48 godz. Pyralgina pomogła więc jest ok :-)
Do porad jak się przygotować "przed punkcją" dołożyłabym od siebie:
- mieć pod ręką kilka sztuk pampersów jeśli jest tak duży deficyt personelu (a chce się wyleżeć te 12h) Pielucha jest naprawdę bardzo komfortowym rozwiązaniem
- najeść się jedzeniem z małą ilością błonnika - nie ma potem stresu jeśli chodzi o toaletę..
- mp3 z muzyką albo audiobookami, godziny leżenia mijają dosyć szybko i przyjemnie
- kubek z giętką słomką - łatwiej się napić
A na koniec jeszcze raz ogromne dzięki dla Was, bo obniżyliście dość znacząco mój poziom lęku przed tym badaniem :-)