Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Mama 15-letniej SMki
#31
Pod koniec lipca moja siostra pochowała tragicznie zmarłego 20-letniego syna. Byliśmy z Nią przy kremacji... Mój chrześniak.. Nigdy nie zapomnę widoku młodego chłopaka,- już prawie mężczyzny, ubranego jak do ślubu...i  Ona, która zamiast poprawiać mu muszkę przed ceremonią zaślubin, wyciera krew sączącą się z Jego ucha... Jest w tragicznym stanie psychicznym, zresztą  fizycznym również ( 45kg wagi).W sierpniu postanawiamy z mężem że zrobimy Jej  niespodziankę - Koniec września nad morzem śródziemnym .My,siostra z siostrzenicą  oraz moją Mama ( również mocno przeżyła śmierć wnuka) ...pierwszy lot samolotem , przepiękne widoki,zwiedzanie, dobre jedzenie i oczywiście nasza opieka....pocieszenie.. Słyszycie ten chichot losu....
Odpowiedz
#32
To jest przegięcie.

Porównujesz tragiczny zgon do przewlekłej choroby z która można żyć? Ja wiem, ze szok diagnozy itd. Ale — tym bardziej, odrobina perspektywy.
Zacząć działać a nie użalać się.

PS. nie rozumiem dlaczego mielibyście nie jechać.

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Odpowiedz
#33
(04-10-2018, 23:26)Pluszak napisał(a): Pod koniec lipca moja siostra pochowała tragicznie zmarłego 20-letniego syna. Byliśmy z Nią przy kremacji... Mój chrześniak.. Nigdy nie zapomnę widoku młodego chłopaka,- już prawie mężczyzny, ubranego jak do ślubu...i  Ona, która zamiast poprawiać mu muszkę przed ceremonią zaślubin, wyciera krew sączącą się z Jego ucha... Jest w tragicznym stanie psychicznym, zresztą  fizycznym również ( 45kg wagi).W sierpniu postanawiamy z mężem że zrobimy Jej  niespodziankę - Koniec września nad morzem śródziemnym .My,siostra z siostrzenicą  oraz moją Mama ( również mocno przeżyła śmierć wnuka) ...pierwszy lot samolotem , przepiękne widoki,zwiedzanie, dobre jedzenie i oczywiście nasza opieka....pocieszenie.. Słyszycie ten chichot losu....


Nie porównuj takich sytuacji ze sobą. Śmierć a nieuleczana choroba to nie to samo. Poszukaj jak najlepszej opieki dl córki . Ty masz być dla niej wsparciem. Ty masz dać przykład ze SM to nie koniec swiata chocbys w środku miala kipiec ze złości i żalu. Z ta choroba mozna normalnie zyc pod warunkiem ze zadbacie cala rodzina o zdrowie psychiczne. Ja po diagnozie miałam depresje. Ale widze ze procz jakis tam czasem dziwnych objawow jest ok. Jest po prostu ok. Nie jest jak bylo ale jest ok. Wasza corka ma tylko i az 15 lat. Cale zycie przed nia. Szukajcie z mezem dobrego neurologa ktory zaproponuje najlepsze leczenie dla corki. Idz do psychologa jak trzeba wez meza i corke. Nie jedna rodzine rozbila choroba i problem z zaakceptowaniem jej. To jak corka poradzi sobie z diagnoza w duzej mierze zalezy tylko od Was. Placzaca mam nie pomaga powoduje poczucie winy. Wybacz szczerosc


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Odpowiedz
#34
Przykro jest słyszeć, że coraz więcej osób choruję. Ja napiszę z perspektywy nie matki ale córki. Jak mi postawiono diagnozę byli przy mnie moi rodzice. Lekarz powiedział mi w szpitalnym korytarzu, że choruję na SM mam liczne zmiany. Pierwsze moje pytanie było o rokowania. Lekarz nie odpowiedział, podziękowałam z kamienną twarzą i jak tylko zniknęła mi z oczu przytuliłam się do mojej mamy i płakałam a ona nic nie mówiła tylko przytulała mnie mocno. Po około minucie. Otarłam łzy i powiedziałam, że idę odpocząć. Wyszłam ze szpitala i było mi źle. Ale uwierz mi że nic mnie tak mocno nie irytowało jak zamartwianie się moich rodziców. Jak się objawiało : czytanie, szukanie alternatyw typu szeptuchy, leki homopatyczne, usługiwanie jakbym nie mogła nic zrobić sama. Wkurzyłam się i wróciłam do siebie. Zauważyłam że moje samopoczucie jest złe nie bo jestem chora (ja się czuję dobrze) tylko dlatego że osoby które mnie kochają się martwią. Dla zdrowia psychicznego Twojej córki nie rób tragedii. Podnieś głowę wysoko i nie płacz. Jeśli tego potrzebujesz to płacz jak ona tego nie widzi. Dla dziecka nie ma nic gorszego niż twoja rozpacz. Walczcie razem i opracujcie zdrowe relacje nie oparte na współczuciu ale na zrozumieniu.
Odpowiedz
#35
(05-10-2018, 06:44)Natasza napisał(a): Przykro jest słyszeć, że coraz więcej osób choruję. Ja napiszę z perspektywy nie matki ale córki. Jak mi postawiono diagnozę byli przy mnie moi rodzice. Lekarz powiedział mi w szpitalnym korytarzu, że choruję na SM mam liczne zmiany. Pierwsze moje pytanie było o rokowania. Lekarz nie odpowiedział, podziękowałam z kamienną twarzą i jak tylko zniknęła mi z oczu przytuliłam się do mojej mamy i płakałam a ona nic nie mówiła tylko przytulała mnie mocno. Po około minucie. Otarłam łzy i powiedziałam, że idę odpocząć. Wyszłam ze szpitala i było mi źle. Ale uwierz mi że nic mnie tak mocno nie irytowało jak zamartwianie się moich rodziców. Jak się objawiało : czytanie, szukanie alternatyw typu szeptuchy, leki homopatyczne, usługiwanie jakbym nie mogła nic zrobić sama. Wkurzyłam się i wróciłam do siebie. Zauważyłam że moje samopoczucie jest złe nie bo jestem chora (ja się czuję dobrze) tylko dlatego że osoby które mnie kochają się martwią. Dla zdrowia psychicznego Twojej córki nie rób tragedii. Podnieś głowę wysoko i nie płacz. Jeśli tego potrzebujesz to płacz jak ona tego nie widzi. Dla dziecka nie ma nic gorszego niż twoja rozpacz. Walczcie razem i opracujcie zdrowe relacje nie oparte na współczuciu ale na zrozumieniu.


Ciesze sie ze to napisalas!


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Odpowiedz
#36
No tak życie niestety nie jest takie beztroskie, każdy w rodzinie na pewno ma przypadki jakiś strasznych chorób (często nieuleczalnych i śmiertelnych). u mnie bratanek od urodzenia nie chodzi (rozszczep kręgosłupa) i myślisz, że nasz świat się skończył? nie, po prostu tak się stało, robimy wszystko, żeby było normalnie każdy dzień jest dla nas wyjątkowy, jest najpogodniejszym dzieckiem na świecie. a pozostali? dwie ciocie, które zmarły na raka. kuzynka, która z nim ciągle walczy. i do tego ciocia od 20lat chora na sm.
serio czytałam ten post i straciłam chęć pójścia dzisiaj do pracy, na szczęście wzięłam się w garść i przeżywam swój kolejny wspaniały dzień. w kwietniu usłyszałam diagnozę i poczułam..........ulgę, bo moje rozpaczliwe szukanie pomocy się skończyło. teraz nareście jest stabilnie, dzięki leczeniu więc mogę podróżować i spełniać swoje marzenia.
Przemyśl proszę dalsze podejście do sm
Odpowiedz
#37
Dziewczyny mają rację, moja mama po diagnozie przeczytała cały internet, co chwilę wyskakiwała z jakimiś alternatywnymi metodami np. w Izraelu, irytowało mnie to strasznie, podejście naszych bliskich do sm jest bardzo ważne, osoby które nad nami płaczą, w żaden sposób nam nie pomagają, wręcz przeciwnie, bo musimy myśleć jeszcze o nich, a Twoja córka jest zbyt młoda żeby ją obarczać Twoimi rozterkami. Bądź przy niej, wspieraj, tak żeby odnalazła się w "nowej" rzeczywistości, a nie napotykała na dodatkowe problemy.
Odpowiedz
#38
"Dziewczyny mają rację" - ekhm....
Odpowiedz
#39
A moi rodzice zupełnie inaczej. Przed i po diagnozien tato robił mi taki mały "reset". Tłumaczył, że to jest inne SM niż to które było kilka lat temu, mówił o lekach. Dał mi czas na ŻAŁOBĘ ale póżniej mówił "Dobra Kasia popłakałaś już sobie a teraz czas wracać do normalnego życia". I to mi pomogło, z kazdym dniem było lepiej. A teraz coś zdrętwieje, zamrowi trudno, żyję dalej.
Odpowiedz
#40
(05-10-2018, 11:30)WorkBorg napisał(a): "Dziewczyny mają rację" - ekhm....

Głównie pisałam o poście Nataszy, Z Twoim postem też się zgadzam,  Chłopaki też mają racjęOczko
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości