Dzięki za wsparcie. Ja jak zachorowałam SM było tematem dlao lekarzy chyba niewygodnym. Nikt mnie o niczym nie poinformował. Na wypisach ze szpitala nie ma słowa o SM. Pierwszy raz pojawia się to rozpoznanie na jakimś maloistotnym zaświadczeniu, internetu nie było, jakieś mądre encyklopedie w czytelni... Nikt mi nie powiedział, że im wcześniej zacznę jakiekolwiek leczenie tym lepiej. W sumie to ja sobie żylam w nieświadomości do 2015 r. kiedy to po jelitowce mnie sponiewieralo. Internistka się przestraszył i dała skierowanie do neurologa. To było szczęście w nieszczęściu, bo trafiłam do mądrej latarki, od ręki dostałam od niej skierowanie do poradni SM, a tam mi powiedziano że na program to się czeka. Termin bliżej nieokreślony. Zaczęłam więc grzebać po stronach NFZ i zupełnie niechcący trafiłam na szpital, w którym pracuje moja kuzynka. Teraz już poszło szybko. Tylko lekarz nie owijal w bawełne i od razu powiedział mi że mam +- 30 % szans na skuteczność terapii. Jego zdaniem moje SM wchodzi w fazę wtórnie postępująca i jest jakby pozamiatane. Chciałam spróbować, dać sobie znikoma chociaż szansę. Z tego co obserwuje-nie wyszło. Trudno. I tak miałam spokojne 15 lat. 20 lat udało mi się pracować. Nie jest źle. Szkoda tylko że na początku nie było internetu, nie było żadnych forum. Takie forum to skarbnica wiedzy.
Joanno, im szybciej tym lepiej. Dobrze, że przekonałas się do leczenia. Jest duża szansa że choroba zatrzyma się w miejscu, w którym jest, że nie pójdzie dalej.
Joanno, im szybciej tym lepiej. Dobrze, że przekonałas się do leczenia. Jest duża szansa że choroba zatrzyma się w miejscu, w którym jest, że nie pójdzie dalej.